Abdykacja Benedykta XVI
Niespodziewana
abdykacja Benedykta XVI była zaskoczeniem nie tylko dla nas wszystkich, ale także
dla pracowników Stolicy Apostolskiej. Ba, nawet dla
kardynałów uczestniczących 11 lutego w zamknięciu konsystorza.
Może nauczony doświadczeniem z niedawnym wyciekiem do prasy tajnych
dokumentów watykańskich, Benedykt XVI utrzymywał tę decyzję do
ostatniej chwili w tajemnicy? Jeszcze dzień wcześniej, podczas modlitwy
Anioł Pański, wzywał do całkowitego zawierzenia swojego życia
Chrystusowi i nic nie wskazywało, że nie będzie trwał do końca, jak Jan
Paweł II. Zwłaszcza, że to on, kard. Joseph Ratzinger, miał być
głównym przeciwnikiem abdykacji Papieża-Polaka. Na dylematy
coraz bardziej gasnącego Jana Pawła II: „po co Kościołowi takie
pół papieża”, miał odpowiedzieć: „lepiej dla
Kościoła mieć pół papieża niżeli półtora”. Niemniej
decyzja o abdykacji miała dojrzewać w Benedykcie XVI od pielgrzymki na
Kubę i do Meksyku w marcu ubiegłego roku.
Tak więc 28 lutego o godzinie 20 czasu rzymskiego skończy się
definitywnie pontyfikat Benedykta XVI. Niedługo później
papieskie apartamenty opuści kard. Joseph Ratzinger. Zamieszka
tymczasowo w Castel Gandolfo do czasu wskazania jego następcy i
przygotowania mu mieszkania w klasztorze klauzurowym znajdującym się w
murach Watykanu Zgodnie z watykańskimi procedurami, po abdykacji
zostanie zniszczony Pierścień Rybaka i okrągła pieczęć, którą
papież stempluje oficjalne dokumenty. W kanonie Mszy Świętych nie
będzie się już wspominać imienia papieża, aż do ogłoszenia imienia
kolejnego następcy św. Piotra. Nie będzie audiencji i katechez
środowych, nie będą także podejmowane żadne decyzje administracyjne w
Kościele. W przypadku śmierci kard. Ratzingera po dacie abdykacji, nie
będziemy przeżywać pogrzebu papieża Benedykta XVI, tylko pogrzeb kard.
Ratzingera, biskupa seniora diecezji rzymskiej.
Wszelkie spekulacje na temat nowego papieża są co najmniej naiwne.
Często przecież to nie przedwyborczy faworyci przywdziewali białą
sutannę. Kościół broni się przed tym, aby konklawe nie
przypominało sejmowych przepychanek i gry interesów, dlatego
wszelkie próby zawierania układów i wywierania presji,
aby przepchnąć swojego kandydata, zagrożone są najcięższą w Kościele
karą ekskomuniki. Nie ma przed nią wyjątku nawet dla kardynałów!
Zebrani w Kaplicy Sykstyńskiej elektorzy, mając przed oczami obraz Sądu
Ostatecznego, mają nie tyle wybrać, co wskazać po modlitwie i
konsultacjach tego, którego w ich rozeznaniu swoim widzialnym
zastępcą na ziemi chce mieć Chrystus. Trzeba się modlić, aby Duch
Święty skutecznie nimi kierował, by Kościół otrzymał pasterza na
miarę współczesnych wyzwań.
Niespodziewana abdykacja Benedykta XVI długo jeszcze będzie pewnie
wywoływać rozmaite komentarze i domysły. Dla nas jednak jest jedną z
ostatnich jego katechez, podobnie jak umieranie Jana Pawła II. Bo jak
Jan Paweł II uczył nas własnym przykładem godnego cierpienia i
umierania, tak Benedykt XVI daje przykład godnego odchodzenia. Nie od
życia, ale od obowiązków, gdy sił już brakuje, aby wszystkiemu
sprostać. W dobie wydłużania się ludzkiego życia, starzenia się
społeczeństwa i szalonego tempa przemian we współczesnym
świecie, ta lekcja jest szczególnie cenna. Także dla księży,
biskupów i wszystkich, którym trudno bywa rozstać się z
piastowanym urzędem. W godnym odejściu nie ma przecież nic z dezercji.
Jest raczej świadectwo, że wielkość człowieka zależy nie tyle od
sprawowanego urzędu, co od sposobu, w jaki do tego, co wszakże
tymczasowe, podchodzi.