Pamięci
ks.
Władysława Świdra
Z 3 na 4 X 1995r. o
godzinie 2:30 w nocy odszedł z tego świata ks. Władysław Świder. Przez
wiele
lat był wykładowcą w tarnowskim seminarium duchownym, w
którym pełnił również
funkcję rektora. Nade wszystko jednak był wspaniałym człowiekiem
i kapłanem, w
którego „bogatej, niepowtarzalnej osobowości świat
mógł poznawać Boga".
Urodził
się 5 maja
1907 r. w Czarnej. Dzieciństwo przeżywał w niełatwych latach,
„kiedy tęsknoty
za niepodległością Polski miały się dopiero zrealizować, kiedy szła
I wojna
światowa". Także czasy, w których mu przyszło kończyć szkołę
średnią i
składać maturę w Mielcu, nie należały do łatwych. Po latach,
wspominając tamte
trudne warunki, ks. Świder mówił, że kiedy pomagał kolegom
rozwiązać trudne
zadanie albo starał się wytłumaczyć jakiś problem, koledzy proponowali
mu jako
wyraz wdzięczności kromkę chleba...
29
czerwca 1933 r.
otrzymał święcenia kapłańskie i 1 sierpnia został skierowany jako
wikariusz do
Kolbuszowej. Mieszkańcy tej parafii po dziś dzień wspominają wielkie
zaangażowanie ks. W. Świdra w organizowanie i działalność powstającej
Akcji
Katolickiej, nad którą sprawował w tej parafii pieczę.
Kolejną
placówką ks.
Świdra były Mościce, dokąd został przydzielony w 1938r
„Wierną służbę
Kościołowi, pełną oddania, sprawowaną w prostocie i cichości"-
zakłóca II
wojna światowa. 3 września 1939 r. rozpoczynają się ataki lotnicze na
fabrykę w
Mościcach, giną ludzie, wielu mieszkańców Moście ratuje się
ucieczką.
Jednocześnie przez miasto przesuwa się fala uciekinierów ze
Śląska i
Krakowskiego. Ks. Świder wyrusza wraz z nimi na Wschód, aby
służyć im
spowiedzią. Trasa jego kapłańskiej posługi prowadziła przez
Tarnów, Lisią Górę,
Radomyśl Wielki. Podczas przeprawy przez most na Wisłoce cudem uniknął
śmierci
od bomb i pocisków. Wreszcie dotarł do domu rodzinnego w
Czarnej, by w pierwszą
niedzielę października
powrócić do
Mościć. Jeszcze tego samego dnia ks. Władysław został aresztowany pod
zarzutem,
że zabraniał jednemu z parafian chodzić do Niemców i
rozmawiać z nimi. Po
przesłuchaniu w Komendzie Żandarmerii Wojskowej w Tarnowie, został
zwolniony.
Kolejne aresztowanie miało miejsce 5 marca 1943 r. Tego dnia po
południu ks.
Świder pojechał autobusem fabrycznym do Tarnowa, do apteki po
lekarstwo. Kiedy
wracał, na ul. Chyszowskiej gestapowcy zatrzymali autobus i aresztowali
go za
wystawienie w kancelarii parafialnej metryki Żydówce o
nazwisku Jersawitz,
która przybyła po wybuchu
wojny. W wyniku aresztowania kobieta została rozstrzelana,
a ks. Świder
po dwu i pół miesięcznym pobycie w więzieniu tarnowskim
został wywieziony do
obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (26 maja 1943 r.), a następnie - 4
września
- do Dachau. Przebywał tam pod numerem obozowym 50705 aż do wyzwolenia.
Ks. W.
Świder był malarzem. Wiele jego obrazów znajduje się w
muzeum sanktuaryjnym w
Limanowej, a jeden z nich - przedstawiający św. Andrzeja Bobolę,
poświęcony 20
maja 1939 r. jest w Mościcach. W obozie w Dachau ks. Świder nie utracił
nic z
bogactwa swojej osobowości; nadal był kapłanem,
poetą, malarzem. Wiadomo np., że przygotował szopkę
bożonarodzeniową, którą
grano na III
izbie. W dokumentacji obozowej odnaleziono podanie
ks. Świdra do władz obozu z prośbą o
zwrócenie mu brewiarza, aby mógł znów
chwalić Boga pięknem modlitwy psalmów.
Tam też wypełniał czas, jak sam pisze, wykonywaniem z przydzielonego mu
chleba
krzyżyków, figurek Świętych i
różańców, a także czytaniem i przekładem na język
polski utworów Owidiusza, Dantego, Goethego i Szekspira.
Swoją tęsknotę za
ojczyzną wyraża m.in. w wierszach, które w tej obozowej
rzeczywistości tworzył.
Po
wyzwoleniu ks. W.
Świder zaczął pracować wśród Polaków na
obczyźnie, a następnie podjął studia w
Rzymie. Wszędzie cieszył się opinią wspaniałego kapłana, człowieka o
ogromnej
wiedzy, niezwykłej dobroci i życzliwości. Po powrocie do kraju, 25
lutego 1959
r. objął stanowisko proboszcza w Lubczy, a cztery lata
później bp Jerzy
Ablewicz mianował go wykładowcą historii sztuki sakralnej oraz
języków obcych w
diecezjalnym seminarium duchownym w Tarnowie. Zaś 18 listopada 1963 r.
otrzymał
nominację na rektora tegoż seminarium. Funkcję tę pełnił przez trzy
lata. Potem
zamieszkał u Księży Filipinów, nadal wykładając (aż do 1978
r.) historię sztuki
sakralnej oraz prowadząc lektoraty z języków; łacińskiego,
niemieckiego i angielskiego.
W
ostatnim czasie ks.
Świder przez cztery miesiące przebywał w szpitalu. Był to czas
naznaczony
stygmatem choroby nowotworowej, która ostatecznie stała się
przyczyną śmierci.
5
października odbyły
się uroczystości pogrzebowe. Przed południem w kościele XX.
Filipinów, gdzie
znajdowała się trumna z ciałem Zmarłego, po Jutrzni i modlitwach w
seminarium
duchownym, odbyła się uroczysta Msza św. koncelebrowana. Przewodniczył
jej bp
Piotr Bednarczyk, a towarzyszyli mu księża biskupi, J. Gucwa i J.
Styrna, który
wygłosił homilię. W Ofierze Eucharystycznej wzięło udział około 200
kapłanów.
Po
słowach pożegnania
wypowiedzianych przez rektora seminarium duchownego w Tarnowie ks. dr.
A.
Drożdża i ks. superiora Tadeusza Bańkowskiego trumna z ciałem Zmarłego
została
przewieziona do rodzinnej parafii - Czarnej. Tam o godz. 14 rozpoczęła
się Msza
św. pogrzebowa, której przewodniczył biskup tarnowski
Józef Życiński, a
uczestniczyli m.in. bp Edward Białogłowski, księża przełożeni,
profesorowie,
kapłani diecezji tarnowskiej i rzeszowskiej. Po pożegnaniu Zmarłego
przez ks.
rektora A. Drożdża, ks. proboszcza W. Zimę oraz dyrektora Szkoły
Podstawowej w
Czarnej, A. Świerada, ciało śp. ks. W. Świdra w obecności licznie
zgromadzonych
wiernych, alumnów seminarium, duchownych i sióstr
zakonnych zostało złożone w
grobowcu na miejscowym cmentarzu. O wspaniałej osobowości ks. W. Świdra
mówił
bp J. Życiński m.in. tak: „Jego wrażliwość, delikatność i
kultura serca, jego
artystyczne spojrzenie na świat i umiejętność współczucia
objawiały bogactwo
Boga pochylonego nad człowiekiem, ukazywały piękno osobowości
ukształtowanej
przez łaskę"
Ks.
s. Sojka